sobota, 28 listopada 2015

Szalona na 100%

Czemu tak nazwałam posta? Sama nie wiem,  znaczy wiem.  W posta wpisze jedną moją przygodę.  Było to niedawno. A więc szliśmy z moją koleżanką,  a raczej jego szłam, a ona wzięła rower. W końcu powiedziała,  żebym siadła na bagażnik i będziemy razem jechać, ale nic z tego.  Byłam od niej cięższa i nie mogła utrzymać równowagi.  Zamieniłyśmy się. Wtedy było dobrze,  dojechaliśmy do dość stromej górki (a raczej pagórka,  mieszkam na Podkarpaciu,  więc jestem przyzwyczajona),  normalnie. by wystarczyło tylko nie kręcić pedałami,  ale prędkość była wielka. Trzeba było hamulca. Ten zjazd to było takie miłe uczucie ten wiatr we włosach.  I w ogóle śmiałam się jak nie wiadomo co. W przeciwieństwie do mojej koleżanki,  która krzyczała z przerażenia „Zwolnij! Pozabijasz nas!! ".  Na początku w ogóle nie używałam hamulca, ale zbliżał się zakręt i trzeba było. Ja przyzwyczajona, do hamulca w pedale,  naciskam nogą do tyłu, a tu nic. Nie pomyślałam wtedy o ręcznym.  Byłyśmy już rozpędzone jak nie wiadomo co (nic dziwnego, gdyż ten stromy zjazd ma z kilometr) ,  a tu zakręt.  Myślałam wtedy wyrobię.  Ba, byłam pewna.
Nie wolno było jechać prosto,  ponieważ wjechałybyśmy w dom. 
-To w którą stronę skręcamy?? - zapytałam przesłodzonym głosem.
- W lewo. -  odpowiedziała.  Byłam okropnie przerażona.
- A która to lewa strona?? - udawałam, że nie wiem,  by ją bardziej zdenerwować.
Nadchodził zakręt. 10 m.
-ZWOLNIJ!!! ZABIJESZ NAS!!! ZWOLNIJ!!! - zaczęła kompletnie panikować. A ja się tylko coraz bardziej śmiałam,  taka adrenalina.
  6 m,  4 m,  2 m i... Skręt!  To była chwila.  Takie cudowne uczucie i już po wszystkim.  A moja koleżanka podczas zakrętu,  się drze na całą okolice.  Gdy się skończył,  głośno odsapnęła.
- Dobra, teraz zwolnij. - powiedziała już spokojniej.
Ja natychmiast zareagowałam i zaczęłam hamować nogami (zapomniałam o ręcznych) .  Rower był jeszcze nieźle rozpędzony, i nie udało mi się to.  Wywaliśmy się,  no czyli tak,  ja wpadłam na kierownice,  ale zamortyzowałam upadek rękami. A moja znajoma jakoś przed wywrotką zeszła,  ale nie utrzymała równowagi i gdy miałam wstać,  wywalić się na mnie przybijając mnie do roweru.  Natychmiast wstała otrząsnęła się. Ja usiadłam na trawie przy rowie. Nie dałam rady  wstać. 
-Wszystko dobrze? - zapytała z nutką paniki w głosie. Choć mnie wszystko bolało,  co chyba nikogo nie zdziwi, biorąc fakt, że się wywaliłeś na kierownice,  a znajoma na ciebie,  ale nie znikło moje poczucie humoru.  Wyjełam z kieszeni spodni telefon,  przypatrzyłam się szkiełku telefonu.
-Wszystko dobrze.  Telefon cały. - uśmiechnęłam się do niej.
- Telefon?! Ja myślałam, że tobie się coś stało?!  Pytam,  czy z tobą dobrze?!
- Taaak.  Tylko mój żołądek musi wrócić na miejsce. - odpowiedziałam.
Za kilka sekund wstałam i pomogłam jej doprowadzić rower.
-Wiesz co??  Musimy to powtórzyć. - rzekłam entuzjastycznie.
- Jesteś nienormalna.
- Wiem.
I tak się skończyła moja rowerowa przygoda.  Było Suuuuper.  XD

wtorek, 27 października 2015

Moje przygody z magią.

Tak,  tak możecie nie wierzyć,  ale w części panuje nad wiatrem. W części, gdyż dopiero się uczę.
Jak to odkryłam?
Nawet nie wiem kiedy, ale pierwszy raz to chyba był wtedy gdy :
Byłam wtedy z zła.  Przechodziłam wtedy przy biurku i bez zastanowienia machnęłam ręką.  To co się stało mnie zamurowało. Na biurku leżała wtedy książka,  a gdy machnęłam,  ona się przeniosła na drugi koniec biurka.  Myślałam, że mi się tylko tak zdaje. A więc jeszcze raz machnęłam dłonią, a książka uderzyła o szafkę(mam biurko tak jakby złączone z szafą). To było NIESAMOWITE! Nagle moja złość zaczęła ustawać, a zastępowała ją radość. Gdy znowu machnęłam ręką, książka znowu zmieniła swoje położenie, a gdy dwiema rękami machnęłam do góry ona podskoczyła.  Zaczęłam się bawić tym. I to był ten pierwszy raz.
Druga oznaka:
Siedząc kiedyś na swoim balkonie,  wyciągnęła ręce przed siebie, a z ruszył się wiatr, a było wtedy spokojnie. Gdy opuściłam ręce wiatr ucichł.
Tak, wiem, że pewnie mi nie wierzycie, ale to wszystko prawda, muszę to nagrać i wam pokażę.
Szczerze to mi najbardziej się podoba ta sztuczka z książką.
Ps. Wszyscy w mojej klasie mówią, że jestem czarownicą. Niektórzy się tego boją, ale ja wiem jedno. TO CUDOWNE. (nie, nie mówię o mrowieniu w palcach, to jest raczej wkurzające)
Do następnego!

środa, 22 lipca 2015

Przezwiska i nie tylko.

   Hej mam na imię Estera. Trochę nietypowe imię, zresztą tak mi się zdaje. Przezwisko w szkole ,,Śnieżka". Wzięło się od wyglądu, tak myślę. Pierwszy raz zostałam tak nazwana w przedszkolu przez dwie szóstoklasistki. Nikt później mnie tak nie nazywał dopóki ,,Rudy" ( tak nazywamy na jednego chłopaka w klasie, domyślacie się dlaczego) uczepił się tego ,że jestem niby za miła, no cóż nikt doprawdy ,aż tak mnie nie wkurza. Dobra on mnie czasami denerwuje. Ja siedzę se sama na szkolnym parapecie (nie było widać dyżurującego nauczyciela, a jakby się zbliżał, to bym i tak zeskoczyła :-D) i myślę no cóż czasami z takich przemyśleń wychodzi nowe opowiadanie na bloga, nagle podchodzi do mnie i się pyta.
-Czemu jesteś taka smutna?
-,,O co ci chodzi posiedzieć w spokoju nie można" (o spokój ,chyba nie da rady na przerwie szkolne, ogłuchnąć można)- pomyślałam , i siląc się na wesoły ton odpowiedziałam.
- Raczej zamyślona.- odpowiedziałam i powracałam do swojej czynności.
- Czyli inaczej smutna.- podsumował.
-,,Czy on się odczepi?"- zdenerwował mnie ,ale na szczęście sobie poszedł.
Inny raz na moich urodzinach. Według ,,tradycji" do szkoły przyniosłam słodkości na poczęstunek, było to dwa lata temu. W końcu podchodzę do Konrada ( tak się on naprawdę nazywa) .
- Na tą okazję przygotowałem specjalną piosenkę- powiedział, i mnie zaskoczył ,fakt on lubi śpiewać , a nie umie . Wyobraźcie sobie nie tak dawno przez wszystkie lekcje, śpiewał ,,Ulepimy dziś bałwana " uszy więdły. Zaczekałam , a on zaczął śpiewać.

,,Ester ma dziś urodziny,
 Ester ma dziś urodziny ,
Ester ma dziś urodzinyyyyyyy.
 A Domi buziaka jej da."

  Chyba się zarumieniłam , nic nie powiedziałam i poszłam dalej. A co Dominika to mój najlepszy przyjaciel , bratnia dusza. I wszyscy w klasie podejrzewają ,że on się we mnie niby podkochuje, albo co gorsza ja w nim. Znamy się od drugiej klasy. Wszyscy nauczyciele się dziwili, mówili, że nigdy czegoś takiego nie widzieli, by dziewczyna z chłopakiem tak się dogadywali. Jeszcze o nim trochę napiszę. Ale później, no więc wróciłam już do ławki, i siadłam ,wiadomo obok Dominika. On podczas wakacji się upewnia ,czy będę z nim siedzieć. Przemyślałam to i opowiedziałam mu o ,,nietypowych " życzeniach, byłam ciekawa jak zareaguje. Do dziś pamiętam tą minę zrobił się czerwony jak burak i wymamrotał, że go chyba zabije. No cóż to tyle o Rudym. Ale nie myślcie ,że to najgorszy debil w klasie, on jest największym śmieszkiem. Jeżeli chodzi o debila nr 1 to jest nim Mróz, Adrian Mróz. ( może się różnie kojarzyć, zwłaszcza dla tych którzy czytają mojego drugiego bloga.)
Często, żeby go wkurzyć mówimy ( Ja ,mój kolega i luźne znajome) na niego ,,Śnieżynka".
Nieźle co . Nie chwaląc się to sama to wymyśliłam, ale nie powiedziałam do niego tylko do Domiego, a on krzykną to do Mroza ( akurat była bitwa na przezwiska , mnie się nie czepili) , ta jego reakcja. Ten pseudonim go zmiażdżył, reszta go podchwyciła i zaczęła tak nazywać. Tak się wkurzył, że krzykną na całą klasę (była lekcja ,ale pani gdzieś poszła) ,,NIE JESTEM ŚNIEŻYNKĄ!!!"
-Dzidziuś się wściekł.- powiedziałam cicho , ale na tyle głośno ,by klasa usłyszała . Wszyscy się roześmiali, a nasza Śnieżynka ucichła.Lecz mi dalej nie było mało i dodałam.
-Nie wiem o co się tak denerwujesz, przecież to bardzo ładny pseudonim.- niektórzy śmieli się jeszcze bardziej, niektórzy ucichli, a ja byłam z siebie zadowolona, pomyślałam,że może na chwilę to go uciszy. Dlatego on tak denerwuje, że nie może na chwilę przymknąć japy. Od tamtej pory już go tak nazywam , chociaż on ciągle chce by nazywać go ,,Mróz". Mi odpowiada bardziej przezwisko wymyślone przeze mnie.
To tyle w pierwszym rozdziale. Zazwyczaj nie będę za dużo pisać, by mi starczyło więcej czasu na blog 2.