Czemu tak nazwałam posta? Sama nie wiem, znaczy wiem. W posta wpisze jedną moją przygodę. Było to niedawno. A więc szliśmy z moją koleżanką, a raczej jego szłam, a ona wzięła rower. W końcu powiedziała, żebym siadła na bagażnik i będziemy razem jechać, ale nic z tego. Byłam od niej cięższa i nie mogła utrzymać równowagi. Zamieniłyśmy się. Wtedy było dobrze, dojechaliśmy do dość stromej górki (a raczej pagórka, mieszkam na Podkarpaciu, więc jestem przyzwyczajona), normalnie. by wystarczyło tylko nie kręcić pedałami, ale prędkość była wielka. Trzeba było hamulca. Ten zjazd to było takie miłe uczucie ten wiatr we włosach. I w ogóle śmiałam się jak nie wiadomo co. W przeciwieństwie do mojej koleżanki, która krzyczała z przerażenia „Zwolnij! Pozabijasz nas!! ". Na początku w ogóle nie używałam hamulca, ale zbliżał się zakręt i trzeba było. Ja przyzwyczajona, do hamulca w pedale, naciskam nogą do tyłu, a tu nic. Nie pomyślałam wtedy o ręcznym. Byłyśmy już rozpędzone jak nie wiadomo co (nic dziwnego, gdyż ten stromy zjazd ma z kilometr) , a tu zakręt. Myślałam wtedy wyrobię. Ba, byłam pewna.
Nie wolno było jechać prosto, ponieważ wjechałybyśmy w dom.
-To w którą stronę skręcamy?? - zapytałam przesłodzonym głosem.
- W lewo. - odpowiedziała. Byłam okropnie przerażona.
- A która to lewa strona?? - udawałam, że nie wiem, by ją bardziej zdenerwować.
Nadchodził zakręt. 10 m.
-ZWOLNIJ!!! ZABIJESZ NAS!!! ZWOLNIJ!!! - zaczęła kompletnie panikować. A ja się tylko coraz bardziej śmiałam, taka adrenalina.
6 m, 4 m, 2 m i... Skręt! To była chwila. Takie cudowne uczucie i już po wszystkim. A moja koleżanka podczas zakrętu, się drze na całą okolice. Gdy się skończył, głośno odsapnęła.
- Dobra, teraz zwolnij. - powiedziała już spokojniej.
Ja natychmiast zareagowałam i zaczęłam hamować nogami (zapomniałam o ręcznych) . Rower był jeszcze nieźle rozpędzony, i nie udało mi się to. Wywaliśmy się, no czyli tak, ja wpadłam na kierownice, ale zamortyzowałam upadek rękami. A moja znajoma jakoś przed wywrotką zeszła, ale nie utrzymała równowagi i gdy miałam wstać, wywalić się na mnie przybijając mnie do roweru. Natychmiast wstała otrząsnęła się. Ja usiadłam na trawie przy rowie. Nie dałam rady wstać.
-Wszystko dobrze? - zapytała z nutką paniki w głosie. Choć mnie wszystko bolało, co chyba nikogo nie zdziwi, biorąc fakt, że się wywaliłeś na kierownice, a znajoma na ciebie, ale nie znikło moje poczucie humoru. Wyjełam z kieszeni spodni telefon, przypatrzyłam się szkiełku telefonu.
-Wszystko dobrze. Telefon cały. - uśmiechnęłam się do niej.
- Telefon?! Ja myślałam, że tobie się coś stało?! Pytam, czy z tobą dobrze?!
- Taaak. Tylko mój żołądek musi wrócić na miejsce. - odpowiedziałam.
Za kilka sekund wstałam i pomogłam jej doprowadzić rower.
-Wiesz co?? Musimy to powtórzyć. - rzekłam entuzjastycznie.
- Jesteś nienormalna.
- Wiem.
I tak się skończyła moja rowerowa przygoda. Było Suuuuper. XD